ROK 2011

W rolę apostołów, którzy w szczecineckiej inscenizacji zasiedli w Wieczerniku z Jezusem wcielili się elektryk, policjant, strażnik więzienny, przedsiębiorca. Tak jak przed wiekami, gdy uczniami Chrystusa zostawali rybacy, czy celnik. Zwykli ludzie.
Ostatnią Wieczerzę w Szczecinku odgrywano do tej pory pięć razy, zawsze w scenerii kościoła pw. św. Franciszka. Tym razem w kinie. Niemal do ostatniego miejsca zapełnionego ludźmi, którzy przyszli zobaczyć Ostatnią Wieczerzę.
Choć to już kolejne przedstawienie, a zespół aktorski praktycznie się nie zmienia, to ostatnie półtora miesiąca amatorzy poświęcili na próby. Na wszystkim czuwała Jadwiga Nowak, reżyserka, scenografka i scenarzystka w jednej osobie.
Choć pola manewru wielkiego nie miała, wszak trudno dodać coś nowego do Ewangelii opisujących ostatnie dni Jezusa. Aktorów rekrutowała wśród parafian z osiedla Pilska. Kilku z nich prowadzi własne firmy, służą w policji lub straży więziennej. Jest i ekonomista. Pracują fizycznie i umysłowo.
– Tacy, jacy byli apostołowie – mówi ksiądz Marek Kowalewski, proboszcz od świętego Franciszka, który w przedstawieniu wcielił się w postać Jezusa.
Najtrudniejsze chyba, nie tylko aktorsko, zadanie spadło jednak na Zbigniewa Nowaka, który od 6 lat regularnie gra Judasza Iskariotę. Zdrajcę, który wyda Jezusa. Pan Zbigniew jest technikiem budowy statków, ale na co dzień pracuje w firmie elektrotechnicznej w Szczecinku. A prywatnie brat pani reżyser.
– Wytypowali mnie na początku na Judasza i już tak zostało – uśmiecha się po przedstawieniu. – Ktoś go przecież musi zagrać, a my chcieliśmy pokazać innym, co się kiedyś wydarzyło.
Przez salę przebiegł szmer, gdy Judasz wstaje od stołu w Wieczerniku, aby za 30 srebrników wydać swojegoNauczyciela sanhedrynowi. Kilka setek oczu odprowadza go, gdy znika, aby po chwili pojawić się w Ogrójcu na czele zbrojnych, którzy pojmali Jezusa ucałowanego wcześniej przez zdrajcę. Po chwili Judasz ciska o ziemię srebrniki i znika, aby się powiesić…
– Nie utożsamiam się z nim – mówi pan Zbigniew nie może jeszcze wytłumaczyć swojej roli 4,5-letniej córeczce, która wraz z mamą zasiadła na widowni. Ale za rok, może dwa na pewno zrozumie.
Ksiądz Marek podkreślał, że Wielki Czwartek, gdy miała miejsce ostatnia Wieczerza, jest szczególnie ważny. To wtedy Chrystus ustanowił sakramenty Kapłaństwa i Eucharystię. Stąd na scenie przejmująca scena, gdy Jezus myje nogi swoim uczniom. A potem dzieli się z nimi chlebem i winem, swoim Ciałem i Krwią, a apostołowie podają bochen widzom…

(art. e-wydanie Głos Koszaliński )